Umów wizytę
Home Przeczytaj Dlaczego nie warto kupować większych ubrań
wstecz

Dlaczego nie warto kupować większych ubrań

1-liter-edible-oil-bottle-500x500

Pandemiczny rok za nami. Rok dla wielu trudny psychicznie, ekonomicznie, ale też, jak się okazuje fizycznie. Średnia kilogramów jaka przyczepiła się do moich pacjentów w ciągu tego roku to 12. Bywa i więcej, ale też i mniej. Mnie samej doszła radosna trójeczka, a ja niestety nie mam na kogo zrzucić winy, jak tylko na siebie. Nie oszukujmy się – trudny rok oznaczał mniej ruchu, więcej siedzenia w domu, home – office, nauczanie zdalne, podjadanie, dojadanie, przejadanie. To się musiało zemścić. I zemściło się.

 

No więc stoimy przed lustrem z tym nadmiarem „szczęścia” i stoimy też w obliczu jakże kobiecej decyzji „co dzisiaj włożyć na siebie”. Kiecka, dżinsy, może te fajne wiosenne spodnie sprzed roku? Ilość dresów na świecie wydaje się być nieskończona, ale ileż można ???? I tu zaczyna się niespodzianka. Bo niby wiemy, niby czujemy, że coś tam przybyło, ale rzeczony dres – najlepszy przyjaciel kobiety pozwala skutecznie wypierać świadomość nowego ciała, niekoniecznie w kierunku, w jakim byśmy chciały i okazuje się, że wejście w zeszłoroczne ciuchy graniczy z cudem.

 

To jest ten moment, w którym możemy podjąć dwie decyzje – albo zaopatrzamy naszą garderobę w rozmiar – dwa większe ubrania, albo postanawiamy wrócić do tych sprzed roku. A jak się rozpędzimy to może tych sprzed ciąży?

 

Decyzja pierwsza… kupujemy większy rozmiar. Ufff…czujemy się w nim wygodnie, komfortowo. Nic nie uciska, nic się nie wylewa. Jest super! Nasze życie praktycznie się nie zmienia, dalej jemy to samo, tak samo, a że mamy zimny maj to i pupą ciężko ruszyć. Mija kilka miesięcy. Już nie takie nowe ubrania robią się nieco mniej wygodne, ale nadal do noszenia. Pojawia się okazja, żeby coś tam sobie kupić nowego. Ma być wygodnie, rzecz jasna, więc udajemy, że ten większy rozmiar wcale nie jest większy, bo pewnie rozmiarówka zawyżona. Bierzemy, nosimy, jest wygodnie. Za parę miesięcy….

 

Decyzja druga… żadnych większych rozmiarów, bo w sklepach teraz byle co, a my mamy szafę całkiem nieźle wyposażoną. Życie zmienia się odrobinę, bo nikt nie powiedział, że to ma być rewolucja. Wymyślamy sobie, że ruszymy pupą 3 x w tygodniu po 15 minut. Dużo? Pewnie, że dużo, ale mniej niż godzina z Chodakowską. Żeby zaszaleć, wymyślamy, że od dzisiaj jesteśmy eleganckie jak Beata Tyszkiewicz i pozwalamy sobie na ciasteczko do popołudniowej kawki. Nie mniej, nie więcej. I że kluchy rzadziej będą gościć na naszym stole, a częściej sałatka z pieczonym camembertem. I tak sobie z tymi wymysłami żyjemy, bo w sumie nie są jakieś trudne, a z czasem nawet przyjemnie i mogą zacząć dziać się cuda…

Decyzja trzecia…o niej nie było. Możemy już dzisiaj zacząć dwutygodniowy eksperyment i wprowadzić tylko na ten czas te małe zmiany. I zobaczyć co się będzie działo. Jak się czujemy, co o sobie myślimy, jak czuje się nasze ciało, ile mamy energii. Dwa tygodnie, a w roku mamy ich pięćdziesiąt dwa, więc wysiłek niewielki.

 

Na koniec, Drogie Panie…do napisania tego tekstu zainspirowała mnie dzisiaj krawcowa. Pojechałam skrócić spodnie, bo o ile centymetry łatwo lecą, to nogi jakoś się nie chcą wydłużać. Krawcowa spojrzała i mówi:

 

- Biodrówki? Uwielbiałam kiedyś, ale teraz to noszę takie prawie po pachy, żeby brzuch dobrze trzymało…

 

 

 

Foto: tak wygląda 1 kg tłuszczu

 

 

Anna Szymborska - psycholog, dietetyk

 

 

 

Źródło zdjęcia: www.indiamart.com

 

 

 

 

Kontakt
Skontaktuj się z nami!